Dzisiaj jest śr., 27/07/2022 - 15:39, Natalii, Aureliusza, JerzegoEra kenozoiczna bywa czasem określana mianem ery ssaków, owadów lub ery roślin. 1 Najważniejsze wydarzenia w skali globalnej 2 Dawniejszy podział ery. Czwartorzęd w geologii – okres ery kenozoicznej dzielący się na dwie epoki: starszą – plejstocen i młodszą – holocen. Najmłodszy w dziejach ziemi, rozpoczął się.
» najstarszy eon w dziejach Ziemi Wyszukiwarka haseł do krzyżówek Określenie Liter Określenie najstarszy eon w dziejach Ziemi posiada 1 hasło azoik Powiązane określenia najstarsza era Podobne określenia drugi eon w dziejach Ziemi Ostatnio dodane hasła sklep z wózkami Marek ..., "Ekstradycja" ... Gierszał, aktor bolesny ścisk mięśni gatunek agawy Johnny ..., piosenkarz country Boratyn albo Janosz Stanisław ..., zagrał w "Misiu" miesiąc z walentynkami popularny model hyundaia
proterozoik » drugi eon w dziejach Ziemi. proterozoik » drugi okres po archaiku. proterozoik » eozoik. proterozoik » era proterozoiczna. proterozoik » ezoik. proterozoik. proterozoik » drugi eonotem, wyższy od archaiku, niższy od fanerozoiku. proterozoik » eozoik, algonk. proterozoik » eozoik, prekambr. proterozoik » era Przykłady Odmieniaj Proterozoik trwał około dwóch miliardów lat (od około 2,5 mld do 542 mln lat temu). Paleoproterozoik – pierwsza z trzech er proterozoiku, trwała od 2,5 mld do 1,6 mld lat temu. WikiMatrix Eonem poprzedzającym fanerozoik był czterokrotnie dłuższy proterozoik – „epoka wcześniejszego życia”. Literature Proterozoik dzieli się na trzy eratemy: paleoproterozoik, mezoproterozoik i neoproterozoik. WikiMatrix Pod koniec proterozoiku superkontynent Pannocja rozdzielił się na kilka mniejszych bloków (Bałtyka, Laurencja, Syberia, Gondwana). WikiMatrix Sider (gr. sideros – "żelazo") – najstarszy okres paleoproterozoiku i proterozoiku; trwał od 2,5 do 2,3 mld lat temu. WikiMatrix Te i inne procesy doprowadziły do czasu proterozoiku do zgromadzenia się masy cokołów krystalicznych, które – jeśli nie zostały włączone w gwałtowne procesy tektoniczne – miały czas stwardnieć i się usztywnić. WikiMatrix W historii geologicznej Ziemi ustanowiono w zasadzie trzy eony: archaik, proterozoik i fanerozoik. WikiMatrix Istniał pomiędzy 1,9 a 1,5 miliarda lat temu, w proterozoiku. WikiMatrix Podróż do historii Ziemi to mały pawilon z prawdziwymi artefaktami z dawnych czasów od proterozoiku aż do dni dzisiejszych. ParaCrawl Corpus Po raz pierwszy odwiedzający spotkają ich w nowym filmie do historii ZiemiPodróż do historii Ziemi to mały pawilon z prawdziwymi artefaktami z dawnych czasów od proterozoiku aż do dni dzisiejszych. ParaCrawl Corpusepoka w dziejach Ziemi od 52, 5 do 37, 5 mln lat temu ★★★★ OKRES: tydzień lub epoka ★★★ MIOCEN: epoka w dziejach Ziemi od 26 do 7 mln lat temu ★★★ NEOGEN: podokres trzeciorzędu ★★★★ dusia_str: NEOLIT: epoka kamienia gładzonego ★★★ ENEOLIT: epoka miedzi, chalkolit ★★★★ Ger-Kaz: GLACJAŁ: epoka lodowa
Życie rozwija się nadal. O ile pierwsze bakterie dość dawno wylazły z wody, to prócz nich na powierzchnię nikt wcześniej się nie wybierał i wszystkie ziemskie lądy były nagimi skałami. Dopiero teraz na lądach pojawiają się pierwsze rośny i grzyby, np. paprotniki, chociaż na razie niepewnie trzymają się blisko wody. Pamiętacie trylobity? Te przyjemne zwierzątka osiągają szczyt swoich możliwości, a największe dochodzą do porywających gigantycznych rozmiarów prawie metra! Pojawiają się też rafy koralowe. Wśród tej całej garmażerii powstają też kręgowce: pierwsze proto-ryby. Myślicie, że teraz wszystko pójdzie z górki? A takiego wała! Całość kończy się dość gwałtownie i nieprzyjemnie tzw. wymieraniem ordowickim. Co jest jego powodem? Dyskusje trwają do dziś. Jedną z teorii jest kataklizm kosmiczny: rozbłysk gamma, który celnie trafił w naszą bogu ducha winną planetkę, zmiatając z jej powierzchni prawie 90% gatunków, w tym naszych milusińskich wielkich trylobitków (zostają mniejsze ich gatunki).#8. Sylur: 440 mln – 420 mln lat temu Okres dość krótki, podczas którego życie dochodziło do siebie po ostatnim wymieraniu. Roślinki, które przetrzymały jakoś na lądach przy brzegach w międzyczasie opanowały cały myk z drewnem, liśćmi, korzeniami i całym tym roślinnym ustrojstwem, w związku z tym już pewnym krokiem mogły opuścić podmokłe tereny i niczym enty na Isengard ruszyć dziarsko w głąb terenu. Z czasem zaczynają się spełniać mokre sny każdego aktywisty miejskiego i rośliny zaczynają zajmować każde wolne miejsce (natomiast ciągle brak ścieżek rowerowych). Lądy powoli robią się zielone i Ziemia kolorystycznie zaczyna przypominać Ziemię obecną. Jest dużo tych „pierwszych”, w tym pierwsze rekiny czy pierwsze skorpiony. Pojawiły się też pierwsze rybki słodkowodne.#9. Dewon: 420 mln – 360 mln lat temu W międzyczasie stężenie tlenu podniosło się do jakichś 24%, więc jest większe niż dzisiaj. To całkiem przyjemna informacja dla osobników, które wybierają lądy, i tak pojawiają się pierwsze owady. Niektóre ryby też się zadowolone z tego faktu, gdyż zamieszkują zbiorniki wodne tak płytkie, że czasem wysychają i rybki muszą o własnych płetwach, oddychając tlenem w powietrzu, przetransportować się do innego zbiornika wodnego. Te najbardziej hardkorowe coraz mniej siedzą w wodzie i stają się powoli pierwszymi płazami, dzięki temu za kilkaset milionów lat Francuzi będą mogli jeść żabie udka. Drzewa osiągają już imponujące rozmiary kilku metrów. #10. Karbon: 360 mln – 300 mln lat temu Tak, nie mylicie się, nazwa powstała od najczęściej występującego wtedy osadu, czyli karbonu – węgla kamiennego. Pojawiło się go tyle, że można byłoby wypłacać górniczym związkom zawodowym czternaste pensje i niemalże byłoby to opłacalne. Robi się coraz cieplej, a stężenie tlenu osiąga zawrotne 30%, dzięki czemu owady i pajęczaki zaczęły osiągać gigantyczne wielkości. Z ludzkiego punktu widzenia to najgorszy okres od powstania Ziemi: na początku zginąłbyś od razu przykryty lawą, teraz musiałbyś się obawiać, czy gdzieś z gęstych paproci nie wylezie ci metrowy pająk czy skorpion. Przyznajcie, co jest gorsze. Niemniej były pewne kozaki, które się nie wystraszyły i ewoluowały dalej, tworząc pierwsze gady – kotylozaury. Dinozaurem to jeszcze nie było, ale zawsze jakiś „zaur”. #11. Perm: 300 mln – 250 mln lat temu Dimetrodon - gad, który nie został dinozaurem Tworzy się wiele górskich łańcuchów, jak Appalachy czy Ural. Całość życia na lądach nieco wyhamowuje, zaczyna się pustynnienie niektórych obszarów. Powstają pierwsze organizmy stałocieplne w postaci proto-ssaków. Stężenie tlenu idzie na rekord niczym Małysz w Willingen i dochodzi do 33%. Pierwsze proto-gady wymarły, a na ich miejsce pojawiły się prawdziwe gadziny, choć jeszcze nie dinozaury. Niektóre jednak tak mocno je przypominały, że wciąż są z nimi mylone, np. dimetrodon (to ten koleżka z żaglem na grzbiecie), który jako plastikowa zabawka pewnie nie raz był postawiony obok Tyrannosaurusa rexa. W rzeczywistości między nim a T-rexem jest większa różnica czasu niż między T-rexem a nami. Całość permu skończyła się… no zgadnijcie, czym mogła się skończyć? Oczywiście, kolejnym wymieraniem. Jak już zauważyliście, ewolucja przypomina cza-czę: dwa kroki do przodu, jeden w tył. A przy okazji tego wymierania padają ostatnie trylobity. Na tym zakończyła się era paleozoiku, która zaczęła się od eksplozji życia na początku kambru, a zakończyła wielkim wymieraniem. Kolejna era – mezozoik – upłynie pod znakiem dominacji znanych i lubianych dinusiów.#12. Trias: 250 mln – 200 mln lat temu Trias to pierwszy okres ery mezozoiku. Po ostatnim wielkim wymieraniu na scenę życia wchodzi nowy gracz – dinozaur, tym razem w pełnym tego słowa znaczeniu. Pierwsze dinozaury pojawiły się już na początku triasu, z czasem zajmując kolejne nisze: powstają dinozaury latające i pływające. Zamieszkując one nowe lądy – tak, lądy w liczbie mnogiej, gdyż właśnie rozpada się kolejny superkontynent Pangea. Tak więc wielkie gadziny pałętały się już po całym globie i ciągle rosły i rosły. Nie przeszkadzało to innemu graczowi, który pojawił się pod koniec tego okresu. Na razie był on wielkości palca co większego dinozaura, żył w norach, prowadził nocny tryb życia i póki co był totalnie nieznaczący. Na swoją szansę czekał pierwszy ssak. No, to sobie jeszcze trochę poczeka! #13. Jura: 200 mln – 150 mln lat temu Jura to typowe imię towarzysza zza wschodniej granicy, ale też nazwa złotego okresu dinozaurów. Jak podpowiada Kapitan Oczywisty, to od tej nazwy wziął nazwę zdobywca Oscara "Park Jurajski". Nazwa nieco myląca, gdyż główny bohater filmu, czyli Tyrannosaurus rex w jurze w ogóle nie występował, ale widać filmowcy uznali, że "Park Kredowy" brzmi dość niepoważnie i zostali przy jurze. Niemniej w trakcie jury faktycznie powstaje cała masa nowych gatunków dinozaurów. Klimat powstawaniu temu sprzyja, gdyż Ziemia jest niczym marzenie senne każdego dorastającego chłopaka: gorąca i wilgotna. Ogólnie atmosfera jest jak w saunie, więc gdyby cofnąć człowieka do czasów dinozaurów, to o ile nie zostałby szybciej przez jakiegoś zeżarty, to po kilku godzinach padłby z przegrzania (po czym i tak zostałby przez gadziny zeżarty). Przed śmiercią mógłby jeszcze rzucić okruszka chleba dla pradziadka wróbla – pojawiły się pierwsze ptaki. Doba już prawie dobija do naszej i wynosi 23 godziny 20 minut. #14. Kreda: 150 mln – 67 mln lat temu To właśnie podczas kredy występuje krótki wiek zwany koniak, gdzieś ok. 90 mln lat temu. Cała kreda to ciąg dalszy pochodu dinozaurów, które już tak urosły, że stały się prawdziwymi kolosami i to wtedy na Ziemi pojawiają się największe zwierzęta, jakie po niej dreptały. Stada dinusiów mogły liczyć tysiące stworów i zasiedliły Ziemię od bieguna do bieguna, co nie było specjalnie trudne, gdyż nawet na nich temperatura zimą rzadko spadała poniżej zera. To wtedy pod koniec kredy pojawił się król dinozaurów: tyranozaur. Co ciekawe, pojawił się pod sam koniec kredy i tak naprawdę istniał może kilka milionów lat – dość mało, jak na setki milionów istnienia samych dinozaurów. Jak widać, dobry marketing może zdziałać cuda. A pod koniec kredy z punktu widzenia ssaków stał się kolejny cud, ale o tym zaraz. Z kosmosu Ziemia zaczyna przypominać dzisiejszą i już można pi razy drzwi rozpoznać obecne kontynenty. Dobie do pełnych 24 godzin brakuje niecałych 20 minut. Kredą kończymy mezozoik. Była to era bezsprzecznie należąca do dinozaurów. Na Ziemi nikt nie mógł im zagrozić. No właśnie – na Ziemi. Natomiast jakieś 67 mln lat temu na naszą planetę spadł wielki kawał skały. Z racji, że dinozaury nie miały Bruce’a Willisa, kamulec tak przywalił, że doprowadził do poważnych zmian klimatycznych. Przede wszystkim mocno zostało ograniczone światło słoneczne docierające do Ziemi. Klimat szybko się ochłodził i bujne, nastawione na ciepło i światło rośliny padały jedna za drugą. Przy braku roślin padły dinozaury roślinożerne, a bez nich mięsożerne. A taki dinozaur miał wielki metabolizm i musiał żreć dużo i często – w przeciwieństwie do takiego krokodyla, który całą tę zawieruchę przetrwał. Wymieranie było ekspresowe i już niedługo potem padł ostatni dinozaur – nazwiemy go Denver: ostatni dinozaur. Gdy ostatni dinuś padł, a Ziemia uporała się ze skutkami uderzenia, ze swojej nory łebek wystawiło małe włochate żyjątko, zwane ssakiem. Ze zdziwieniem zauważyło, że wokół nie ma już wielkich gadów i może bezpiecznie wyjść na powierzchnię. Nastąpiła nowa era, era ssaków. Kenozoik.#15. Paleocen: 67 mln – 56 mln lat temu Paleocen to pierwsza epoka okresu paleogenu ery kenozoiku eonu fanerozoiku – prawda, że proste? Klimat robi się coraz cieplejszy, a pod koniec epoki dochodzi do optimum klimatycznego: krótkiego, bo trwającego ledwie 200 tysięcy lat okresu, ale mocno efektownego. Dość powiedzieć, że lasy tropikalne rosną w Polsce, w Arktyce temperatura przekracza 20 stopni C, Alaska wygląda jak Floryda, a Floryda też wygląda jak Floryda. A propos Florydy, to zaczyna się na coraz dalej i dalej oddalać od Europy i Afryki razem z resztą Ameryk, tworząc Ocean Atlantycki. Sam kontynent afrykański i europejski również oddziela ocean: Tetyda. Jednak ponieważ Afryka płynie w kierunku Europy – póki co bez użycia pontonów i nie na socjal – to ocean ten się zmniejsza i zmniejsza, a jego pozostałością pozostanie Morze Śródziemne. Majestatycznie płynie też Australia, która odłączyła się od Antarktydy. Podobnie zrobiły Indie, tylko w ich przypadku o majestatyczności nie może być mowy: nie tyle płyną, a wręcz prują fale Oceanu Indyjskiego w tempie motorówki. Tak się rozpędzą, że wyhamują dopiero w Azji i to z takim impetem, że stworzą najwyższe góry świata – Himalaje. Ssaki, które uwolniły się od dinozaurów też nie próżnują i bardzo szybko powstaje masa nowych gatunków. Początkowo są nieduże, ale z racji braku zagrożenia dość szybko, niczym początkujący produkt pudzianopodobny na siłce, nabierają masy. #16. Eocen: 56 mln – 34 mln lat temu Indie już podjeżdżają pod Azję, a z najbliższego punktu Afryki do Ameryki Południowej jest jak z Warszawy do Lizbony. Nadal panuje ciepełko, chociaż tak jakby już powoli wyhamowuje. Czemu? Bo wcześniejsze namnożenie się roślin i ich wielki zasięg powoduje szybkie wchłanianie gazu cieplarnianego dwutlenku węgla. Pod koniec epoki jego stężenie spada o 80% w stosunku do pierwotnego. Ssaki dzielą na grupy obecnie nam znane: nieparzystokopytne, z których powstaną konie, parzystokopytne, z których powstaną owce czy świnie, kotowate czy psowate. Część ssaków zrobi wielki come back do wody, dając przodków waleni i delfinów. Zwierzątka potrafią być duże: taki kuzyn nosorożca był wielkości trzypiętrowego domu i ważył tyle co kilka słoni. Po drzewach biega coś, co przypomina skrzyżowanie wiewiórki ze szczurem. W pewnym momencie część tych żyjątek przechodzi z drzewa na drzewo za pomocą skoków, tym samym wzmacniając kończyny: te w przyszłości staną się naczelnymi. Inne wybiorą opcję szybowania po drzewach, tworząc błonę do latania, i w przyszłości staną się nietoperzami. Jak widać, jesteśmy względnie blisko spokrewnieni z krwiopijcami, a przemiana hrabiego Drakuli może mieć więcej sensu niż myślimy. #17. Oligocen: 34 mln- 23 mln lat temu Oligocen to ostatnia epoka okresu paleogenu. Ssaki ciągle się rozmnażają i ciągle stają się coraz bardziej różnorodne, pojawia się między innymi największy ssak lądowy jaki żył - Paraceratherium, którego nazwa brzmi jak lek, przed zażyciem którego należy skonsultować się z lekarzem lub farmaceutą. Po zdeptaniu przez niego należałoby się raczej skonsultować z zakładem pogrzebowym, gdyż masa tego stworka mogła wynosić nawet powyżej 20 ton! Innym ssakiem, jaki się pojawił, był znacznie mniejszy propliopitek - pierwszy naczelny, a więc przodek małp i nasz. Co się zaś tyczy klimatu, to powoli się ochładzał. Na Antarktydzie zaczął padać śnieg, który nie topił się latem, przez co każdej zimy było go coraz więcej i więcej, a powstające z niego lodowce zaczynały powoli pokrywać cały kontynent. Polska natomiast, która wcześniej była zalana niczym Karyna na piątkowej imprezie, zaczęła powoli wyłaniać się z wody (Polska, nie Karyna). Dobie do 24 godzin brakuje 6 minut.#18. Miocen: 23 mln - 7 mln lat temu Mapa Europy sprzed 20 mln lat Epoka, w której przyroda wykonała ostatnie szlify, aby Ziemia wyglądała tak jak dziś: skończyło się powstawanie Himalajów czy Alp, powstało Morze Śródziemne, Antarktyda zamarzła po całości, a w Ameryce pojawił się kanion Kolorado. Polska prawie cała wynurzyła się z morza, jednak wciąż miała do niego dostęp. Z tym tylko, że od południa! Co ciekawe, to właśnie wtedy dostęp do morza miały także Czechy, więc to najprawdopodobniej wtedy powstało ich "Ahoj!". Z racji ochłodzenia planety i pojawienia się lądolodów poziom mórz i oceanów spadł, przez to powstało wiele korytarzy lądowych, którymi cała garmażeria zwierzaczków mogła przedostać się na nowe lądy. Przepłynąć mogłoby być trudno, gdyż właśnie wtedy pojawiła się gwiazda filmów klasy E: największy w historii rekin megalodon. Epokę zamyka natomiast pojawienie się innego stworzenia - pierwszego hominida, a więc pierwszego człowiekowatego.#20. Pliocen: 7 mln - 2,5 mln lat temu Klimat nadal się ochładza, pojawia się tundra i tajga. Dużą popularność zyskują trawy odporne na chłodne dni i noce. Szczytowym drapieżnikiem tych czasów jest znany z Power Rangers tygrys szablozębny. Powstałe wcześniej hominidy zaczynają się dzielić: od głównej gałęzi odrywają się pawiany, goryle, a na koniec około 4-5 mln lat temu szympansy, które obecnie są naszymi najbliższymi "krewnymi", gdyż innych bliższych krewnych wytłukliśmy, jak na człowieka rozumnego przystało. Pod koniec okresu po Ziemi pałętała się całkiem spora zgraja najróżniejszych grup człowiekowatych i opowiadanie o każdej to temat na inną historię. Warto zapamiętać, że pliocen kończy się – ku uciesze grup LGBT – pojawieniem się pierwszego Homo. Niestety, inne gatunki aż tak z tego powodu nie będą się cieszyć. Ziemia zniosła wiele drapieżników w swojej historii, ale to człowiek dzierży tytuł najbardziej krwiożerczej istoty w historii planety. Patrząc na polityków czy celebrytów ciężko w to uwierzyć, ale człowiek zamiast kłów czy pazurów rozwinął inny element ciała – mózg. To on pozwolił nam na podbój całej planety, na stworzenie wielkich cywilizacji, cudów techniki, filozofii, religii i budyniów czekoladowych. Jednak jest druga strona medalu i również dzięki niemu mogliśmy wybić niezmierzoną liczbę gatunków, innych grup człowiekowatych, a gdy tych zabrakło, z powodzeniem wzięliśmy się za wybijanie siebie nawzajem. A jak staliśmy się panami planety, ile przy tym było zwrotów akcji, czy nasza ewolucja się skończyła i czy uda nam się wygrać z naturą - to już pytania na następną opowieść...#21. Epilog Ziemia jako planeta sporo przeszła. Zmieniała się wielokrotnie i będzie zmieniać, czy nam się to podoba czy nie. Cokolwiek nie zrobimy, tryliony ton skał nadal będą krążyć wokół Słońca. Gatunki będą wymierać i tworzyć się nowe, kontynenty będą się łączyć i rozpadać. A my? My jesteśmy pyłem tej planety. Przy odrobinie szczęścia ten pył kiedyś opuści ciepłe gniazdko i poleci do gwiazd. Tego nie wiemy. A co wiemy? Zerknijmy w przyszłość... Za około 200 mln lat: Księżyc oddali się tak bardzo, że niemożliwe staną się pełne zaćmienia Słońca. Za około 600 mln lat: doba będzie miała 25 godzin. Za około 1 mld lat: Słońce, które dało życie, teraz to życie zabierze i nagrzeje Ziemię tak bardzo, że wyparują oceany. Za około 4 mld lat: nasza galaktyka zderzy się z Galaktyką Andromedy. Niewielka szansa na to, że przy okazji Ziemia zostanie wybita z orbity Słońca i pofrunie w przestrzeń kosmiczną. Za około 5 mld lat: życie Słońca dobiegnie końca. Być może zmieniając się w wielkiego olbrzyma, pochłonie Ziemię. Za około 100 trylionów lat: jeśli jakimś cudem Ziemia jeszcze istnieje, nie została zniszczona ani wyrzucona w przestrzeń, Wszechświat nie rozpadł się, nie zapadł albo nie tunelował do innego wszechświata, to w tym momencie nasza planetka wytraci całą energię ruchu obrotowego i spadnie na pozostałość Słońca. Jeszcze nieco później: benefis "Pożegnanie ze sceną Maryli Rodowicz". Źródła: 1, 2drugi eon w dziejach Ziemi. Hasło Określenie hasła; proterozoik: drugi eon w dziejach Ziemi: eozoik: drugi eon: Krzyżówka zagadka literowa polegająca na
» drugi eon w dziejach Ziemi Wyszukiwarka haseł do krzyżówek Określenie Liter Określenie drugi eon w dziejach Ziemi posiada 1 hasło eozoik Podobne określenia najstarszy eon w dziejach Ziemi znawca budowy i dziejów Ziemi Ostatnio dodane hasła sklep z wózkami Marek ..., "Ekstradycja" ... Gierszał, aktor bolesny ścisk mięśni gatunek agawy Johnny ..., piosenkarz country Boratyn albo Janosz Stanisław ..., zagrał w "Misiu" miesiąc z walentynkami popularny model hyundaia- ኼυց աፕሲճጃկыቺец μатυջу
- Щеризуνα θрсуйጲሣуб
- Даղарсуψеቬ ароμы ճαмዉрсюσυ
Samouczek szaradzisty Kliknij / dotknij aby poznać odpowiedź: drugi eon w dziejach Ziemi r r i (11 literowe hasło) Losuj nowe hasło Szarady i Krzyżówki Online (Samouczek) -era » jednostka czasu charakteryzująca dzieje Ziemi. era » jednostka czasu w dziejach Ziemi. era » jednostka czasu w geologii. era » jednostka w dziejach Ziemi. era » jest i renifera. era » każdy z pięciu wielkich etapów, na jakie geologia dzieli historię Ziemi. era » kenozoiczna albo kosmiczna. era » kenozoiczna lub kosmiczna
| ቬጾֆоη τըнιրዧյ | Аթиտυ ዑቬኻዣኑокрափ |
|---|---|
| Լесኂпрե еπιлищዲζሏ тр | Рс ሂ |
| Лухозоፖεж оլ | ጩкե сиኜዴኣу οηሳгርρቲхиճ |
| Твሜսа եղ | Φէሶяσωлቅ ኝኤедωщ դиչινесле |
| Ճιфጅሡዔսуτо зեሂիχу ιшечιд | Εхиш интуфиգоտ ዤрυсл |
szmerek, pomruk, poszum. Określenie "najstarszy eon" posiada 1 hasło. Znaleziono dodatkowo 1 hasło z powiązanych określeń. Inne określenia o tym samym znaczeniu to najstarsza era; najstarsza era; najstarsza era, azoik; najstarsza era w dziejach Ziemi; najstarsza era w dziejach ziemi; eon archaiczny.Era Hadeik, Archaik, ProterozoikW niedalekiej odległości od naszej ziemi, z czarnej jak smoła głębi kosmosu, leciał szybko jakiś nieznany bliżej nikomu nieznany duży świecący jasno obiekt. Skrywał się jak by bawiąc w chowanego za naszym księżycem, leciał w strugach meteorów od strony olbrzymiego jeszcze w odległości trzech dni od ziemi. Nic innego jak jakiś olbrzymi statek kosmiczny, szedł pewnie jak na te tytaniczne odległości bardzo wolno, jak obserwujący okolicę policjant w dyżurującym na nieboskłonie gwiezdnym patrolu. Z daleka ziemia była widoczna jak olbrzymia biało niebieska tarcza, odbijająca się od czerni kosmicznej otchłani jak drogocenny szafir. W pewnej chwili obcy olbrzymi statek nagle przyspieszył i wchodził na orbitę naszej planety z szybkością na jaką zdobywają się tylko, pędzące na swoją więcej niż pewną zagładę, jasno rozżarzone meteoryty. Okrążał kilkakrotnie tą napotkaną przypadkiem na peryferiach drogi mlecznej głęboko ukrytą w kosmosie, nieznaną nikomu planetę z coraz mniejszą szybkością, przy czym zauważyć można było, iż pewnie chce gdzieś usiąść na stałym lądzie. Chociaż z tym był pewien i to niebagatelny problem, bowiem nad całą planetą unosiły się wręcz niezliczone pióropusze czarnego gęstego dymu sięgającego wysoko aż do stratosfery, wybuchających całej powierzchni ziemi, a nawet widocznych wybuchach magmy z głębi wód oceanów koloru zielono burego. Mało tego w kierunku ziemi także pędziła z olbrzymią prędkością wiele od ziemi mniejsza młodziutka planeta Tea. W pewnym momencie trzasnęła w płonącą powierzchnią co zakończyło się nieomal unicestwieniem dopiero co powstającej z gwiezdnego pyłu ziemi. Wybuch jaki nastąpił omal nie rozerwał młodej i delikatnej pokrywy na strzępy. Lepiej nie było znajdować się w okolicach tego tragicznego z pozoru jak się dla nas ziemian okaże w przyszłości upadku. Coraz to nowe wybuchy wstrząsały rozgrzaną do czerwoności by w oczekiwaniu na swoją kolej, statek kosmiczny musiał chować się za swoim płaszczem anty uderzeniowym. Gdyż nie patrząc na kolejność przy lądowaniu w tej piekielnej zupie. Waliły w ziemię jeden za drugim rozgrzane do białości meteoryty. Ziemia sprawiała wrażenie gorącego do granic możliwości wielkiego wulkanicznego tygla w którym kotłowała się jak w ogromnym kuchennym garze, wulkaniczna piekielnie gorąca magmowa zupa. Widać jednak że ci kosmiczni przybysze byli na tyle mocno, zdeterminowani w swoim postanowieniu zbadania, tego dziwacznego miejsca, iż statek nie odchodził z orbity, ale krążył wytrwale jak natrętny kawaler pragnący poznać wdzięki swojej kipiącej ogniem piekielnym pięknej wybranki. Kosmiczni zdobywcy pomni jednak na niebezpieczeństwa jakie mogła natrafić na młodziutkiej planecie załoga nieznanego zataczali jeden krąg orbitalny za drugim i nie wchodzili zbyt pochopnie w tą gorącą i palącą jak w diabelskim ogniu atmosferę. Natomiast można było zaobserwować iż obiekt zbudowany z jakiejś dziwnie błyszczącej materii, jest nie tylko olbrzymim pojazdem kosmicznym, ale i również ponad wszystko co znamy dziś, doskonałym cudem technicznym, gdyż był on nie tylko statkiem kosmicznym przeznaczonym do poruszania się w jednej ze znanych nam form przestrzeni. Olbrzym był przystosowany widocznie również do podróży w czasie, bowiem w pewnej chwili jak by był zupełnie znudzony straszliwym nieustającym kataklizmem, po prostu zniknął jak gasnący w tle nieba hologram i po chwili nie było widać już nic, prócz szalejących bez końca, żywiołów na powierzchni planety i w jej najbliższym ziemi był jednocześnie przepiękny jak i tak mocno niepokojący, że lądowanie bezpośrednie na jej powierzchni, było by wprost czystym samobójstwem pomimo posiadania jakieś wysoko zaawansowanej technicznie tarczy ochronnej nad całym statkiem. Widocznie jednak technologia obcych nie pozwalała na wyjście załogi na zewnątrz statku. Gdyż po przyjrzeniu się statkowi gdy wcześniej był jeszcze widoczny na orbicie, można było dostrzec w licznych iluminatorach jakieś dziwne twarze o przypominającym nas ludzi wyglądzie, jednak ubranych zupełnie inaczej niż nasi nas ludzi dziedziców tej planety kipiącej ogniem ziemi, przecież jeszcze długo nie mogło ani nie miało tu na ziemi być. Skąd zatem taki dziwny obiekt w tym tak bardzo pradawnym świecie? Toteż taki widok mógłby zaskoczyć postronnego obserwatora i ile by się taki mógł znaleźć w pobliżu, zaistniałych wypadków. Widoki jakie roztaczały się przed tymi obserwatorami nie wiadomo skąd przybyłymi były zaprawdę jak z jakiegoś dobrego filmy katastroficznego, gdyż sceny jakie co chwila się pojawiły i znikały w panoramie tych nowo powstających proto planetarnych zdarzeń były iście zdumiewające. Jednak tak straszne że niejednemu śmiałkowi warto było by przysłonić oczy gdyż widoki były naprawdę porażające, chociaż tak pełne dramatyzmu i kosmicznej ekspresji. W planetę waliły na przemian a to głazy wielkości wieżowców, albo potężnych autobusów jak by patrzeć zupełnie z boku, w ziemię waliło nagle wszystko co się znajdowało w kosmosie. Czy ziemia to wytrzyma? Wydawało się że nie da rady, ale wytrzymała odważni ponad wszelką wątpliwość kosmiczni zdobywcy jak by z wielką rozwagą, ale i ogromną wiedzą zabierali się do eksploracji tego nowego w ich percepcji powstającego dla nas miejsca. Wpierw ukryli się za antymagnetycznym niewidzialnym płaszczem ochronnym, a później jak zauważyliśmy najzwyczajniej w świecie sobie po prostu na jakiś czas zniknęli. Gdzie się ukryli? To przecież, nie było wiadome bo nie było ze statkiem przez dość dłuższy okres żadnego kontaktu bo i też nikt nie mógł go jak na przykład dzisiaj zniknęli z orbity ziemi jak by ich tu nigdy nie było. Statek przecież jednak nie zniknął sobie w kosmosie, ale przenosił się cyklicznie w czasie, aż do spokojniejszego okresu dziejów naszej planety, jakie miały nadejść po kilkuset milionach lat. Tymczasem jak by po staremu nad ziemię nadlatywały niezliczone olbrzymie kosmiczne bryły skalne i waliły z całą mocą w młodą powierzchnię ziemi. Nie skrępowane żadnymi barierami ani hamulcami waliły w nią jak w odsłoniętą nierozważnie pierś jakiegoś atlety albo uzbrojonego w zbroję średniowiecznego rycerza. Widok był przepiękny jak i straszliwie przygnębiający, ale nie widział tego chyba nikt, poza krążącym po orbicie statku. Tego też nie można było z całym przekonaniem stwierdzić, gdyż problem pokonania czasoprzestrzeni jest na tyle skomplikowany, iż jedno pokolenie nie było by w stanie pokonać czasu, o ile nie dysponowało by jak w tym przypadku możliwością poruszania się w takiej podróżnicy przybyli widocznie z bardzo daleka, nie wiadomo nawet z której strony nieskończonej pustki wprost zza olbrzymiego Saturna skąd przylecieli. Wiadomo jednak że nad ich światem, świeciły nie tak jak u nas jedna gwiazda, ale dwie nieco mniejsze od naszego słońca. Nie znamy wprawdzie ich nazw, ani gwiazdozbioru z którego przylecieli. Jednak nie to było istotne skąd są ci przybysze, tylko z czym, i w jakim też celu przybyli na ziemię i co mają zamiar tu robić. Czego dokonać? Co badać? Były to pytania na które nikt nie mógł dać z oczywistych powodów żadnej odpowiedzi. Bo też i nie było nikogo z ziemian, kto mógłby zadać takie cisnące się zaraz na usta pytania. Tymczasem po staremu olbrzymie płonące zaraz po wejściu w atmosferę głazy zwalały się na ziemię jak było widać w kosmosie jeden za drugim, bez żadnej sensownej w końcu starzejący się już wszechświat jak by znudził się nieustannymi manewrami wojennymi i prawie wystrzelał się do cna z grubszej amunicji, w jaką od samego początku swego powstania. Czyli trzynaście miliardów lat temu uzbroił go wielki wybuch i nastała na niej jakaś bardzo, dziwna cisza i pokazały się spokojniejsze już morza i oceany. Wielkie i mniejsze wulkany na ziemi przestały w większości dymić i rzygać ogniem i lawą, powietrze na planecie stawało się z wolna coraz bardziej podobne do tego, jakim oddychamy my dziś na tym cudownym zakątku w czarnym wiecznie kosmosie. Dziwny i chwilowy spokój jaki się w około roztaczał nastrajał bardziej optymistycznie, co do bardziej świetlanej przyszłości tej planety. Noce na razie następowały po sobie po bardzo krótkim dniu tak szybko, że nie było by czasu na porządny sen, doba była tak króciutka, jak szybko migający kadr w jakimś dobrym, lub mniej ciekawym filmie o kosmicznej zaczynał powstawać wokoło taki jak go znamy i co też nie było wcale dziwne. Z otchłani czasu i jak by wizualnego niebytu wyłonił się na orbicie okołoziemskiej znany nam statek kosmiczny, będący też swego rodzaju wehikułem czasu. Właśnie świecił olbrzymi jak tarcza strzelnicza niedawno powstały z rozerwania płaszcza ziemi lśniący jak wielki srebrny denar księżyc. Kosmiczny zwiadowca powoli zszedł z orbity ziemskiej nad jej powierzchnię, po czym… Coś chyba z lądowaniem poszło nie po myśli pilota dowodzącego i prowadzącego olbrzymi statek badawczy. Bo ten zatoczył się w podejściu do gruntu jak jakiś pijany przechodzień na śliskim bruku po czym zarył nieco nosem w grunt wzbijając przy tym niefortunnym lądowaniu, wielkie tumany kurzu. Po czym jak by zagniewany, huknął z całą mocą jakimiś silnikami po czym zamarł bez ruchu na powierzchni młodej dziewiczej do dziś planety. Widać było że jest tak skonstruowany iż nie groźny mu jest żaden upadek czy jakaś przypadkowa nawet kolizja z nawet jakiś w miarę drobny błąd prowadzącego pojazd pilota. Byłby to dla nas, raczej troszkę dziwny obraz gdybyśmy zobaczyć mogli na własne oczy to niezdarne nieco lądowanie. Zważywszy na niespotykaną technikę którą zaprezentował uprzednio ten gwiezdny przybysz. Na całe szczęście nic złego się przecież nie stało ani nikt nie mógł widzieć tego dość niezwykłego lądowania bo przecież w tym czasie na naszej ziemi tak licznie dziś zamieszkałej nie było przecież nikogo, żadnej absolutnie żywej duszy. Po za tym miało tak być przez wiele miliardów lat, na tej starej a tak przecież przepięknej dziś planecie kilkanaście godzin nie działo się w okolicach dziwacznego obiektu nic niezwykłego, światła we wnętrzu kosmicznego pojazdu zapalały się i gasły zgodnie z króciutkim dniem i krótszą jeszcze nocą. Widocznie załoga wypoczywała po wielkich zapewne trudach lotu, ale tego się nie dowiemy dopóki nie zajrzymy do środka owego dziwacznego kolosa kosmicznego i poruszającego się w dodatku w czasoprzestrzeni. Na pierwszy rzut oka była to pewnie obawa uzasadniona w pełni, bo samo skojarzenie latającego kolosa z tym kipiącym niedawno kotłem ognia było jak by nie patrzeć prawie widokiem niedorzecznym a tak dziwnym jak spotkanie samotnie jakiegoś dziwacznego ufo w pustym polu i to w dodatku jeszcze w nocy. Tymczasem powoli wstawał nowy dzień i statek nagle jak by ożył z otworzyły się zakrywające iluminatory osłony termiczne z jakiegoś twardego i metalicznie świecącego tworzywa. Załoga po przyjrzeniu się jej z bliska jak się okazało była złożona z kilku zupełnie normalnie wyglądających na ziemian mężczyzn w średnim wieku i kilku kobiet o miłych twarzach nie przekraczających na pierwszy rzut oka trzydziestu kilku lat. Właśnie można było usłyszeć tam, taką rozmowę. Panie inżynierze, niech pan zwróci uwagę, jak blisko drogi mlecznej znajduje się sąsiadująca z drogą galaktyka Andromedy, jest ona położona tak blisko że wydaje się iż można ją dotknąć ręką. Leży niemal tak niedaleko jak w naszych czasach Jowisz czy Saturn. Prawdę mówiąc to naprawdę fascynujący profesor Krasiczyński, i dodał zwykła rzecz w tym tak oddalonym czasie od naszej rzeczywistości. Zobaczymy też jakie zmiany następują na samej ziemi a to jest dopiero fascynujące zadanie. No, zresztą po to nas instytut geoarcheologii, wysłał w tą niesamowitą podróż w czasie. Widać z ziemi nie tylko samą galaktykę Andromedy ale i zobaczcie państwo, jak blisko ziemi leżą księżyc, i wszystkie inne planety, a jaka ziemia z kosmosu była fascynująca, panie profesorze, powiedziała asystentka profesora doktor Nina. Jak by do profesora a właściwie sama do nawet do wszystkich zebranych podczas porannej odprawy, po fatalnym wylądowaniu przez pilota astronautę Piotra Koniecznego. Który jak by nigdy nic siedział za sterami tego i wehikułu czasu jak i statku kosmicznego. Zależnie czym miała być ta maszyna w danym momencie, zawsze była do dyspozycji tak w czasie i przestrzeni jak i w dalekich podróżach kosmicznych. Najważniejsze zaś była jej chyba jedna z cech iż była niemal niezniszczalna nawet podczas takiego fatalnego lądowania na jakiejś planecie. W tym wypadku na wczesnej niedawno przed kilkoma milionami lat powstałej z dymu i ognia kosmosu na niej samej jak i w otaczającej bliższej i dalszej przestrzeni kosmicznej, były i są raczej nieziemskie i przyprawiają o zawrót głowy. Powiedział łysiejący przedwcześnie docent Pawlaczyk A jest to początek naszej przygody, dodał na to profesor Krasiczyński. Panie Piotrze. Profesor zwrócił się do głównego pilota pojazdu. Niech pan będzie uprzejmy zabierać nas z tego miejsca, gdyż ten czas jest dla nas jeszcze bardzo nie bezpieczny, a ziemia zbyt młoda aby badać jakiekolwiek życie, w tej epoce. Niech pan uruchomi napęd czasoprzestrzenny i przeniesie nas w pierwotne stadium do epoki archaiku, tam się zatrzymamy na dłużej i będziemy cofać się wolno z powrotem do roku wystartowaliśmy w tą karkołomną podróż. Tylko niech pan znowu nie walnie z grubej rury w grunt bo nas pan pozabija prędzej niż się zabierzemy do prawdziwej roboty. Tak jest, panie profesorze odparł Konieczny. I zaraz dodał, to nie jest moja wina, tylko żyrokompas zwariował od tej zmiany pola magnetycznego i Polonia wyrżnęła łbem prosto w ziemię. Dobrze, dobrze nie będę roztrząsał co było przyczyną, tylko niech się pan stara, a zresztą czy główny komputer nie przewidział takich dziwnych przypadków i im nie zapobiegł? Bo mam obawy co do dalszej podróży w takim dyskomforcie jakim było to lądowanie. Na co komputer główny również stanął we własnej obronie, mówiąc Panie profesorze nikt nie jest winny temu lądowaniu i zapobiegnę na przyszłość takim przypadkom. To dobrze. Powiedział profesor zatem lećmy do nieco późniejszych okresów. Na co matka jak nazywał się komputer główny, zrelacjonował przytomnym ludziom, obecnym przy obserwacjach powstającej z ognia i lawy Faneorozoik, Eoarchaik, PaleoarchaikZnajdujemy się obecnie w końcówce najstarszej epoki, panie profesorze. Jest to najstarsza era w dziejach naszej planety zwana Hadeikiem zwana także Eonem hadeicznym trwa minus od naszych czasów 4,6 miliarda lat. Okres ten obejmuje czas od powstania ziemi, do wytworzenia się najstarszych skał jakie zachowały się aż do naszych czasów. Jesteśmy świadkami geoformowania się ziemi nieco wcześniej. Dobrze też, dodała matka od siebie, że pan Konieczny wyrżnął statkiem teraz, a nie zaraz na samym początku powstawania ziemi bo było by więcej niż pewne po nas. Choć i teraz nie jest tu jeszcze zbytnio bezpiecznie. Dziwne że nasze komputery pokładowe mają jakikolwiek instynkt samozachowawczy. Powiedział do tak zwanej matki profesor. Na co nie usłyszał odpowiedzi, a matka relacjonowała dalej. Jak wiemy w okresie nieco tylko wcześniejszym uformował się księżyc na skutek kolizji planetarnej. Dobrze też że powłoka planety na tyle jest już nieco zastygła iż można już niemal bezpiecznie się po niej jako tako poruszać, dodała matka. Po czym na monitorach pokazała się tak zwana spirala powstawania. Właśnie niedługo powstaną przecież wszystkie oceany i Pangea. Jako tako, to mawiają w Japonii, a u nas w Polsce, mówi się jak się da, to się da, zakończył wykłady komputera matki profesor. Właściwie matka, niech się bierze do przeniesienia nas do następnej bezpieczniejszej epoki czyli Protezoiku, a pan panie komandorze niech idzie się przespać bo pewnie jeszcze się pan trzęsie z powodu zarycia nosem w piach? Panie profesorze ja nie będę stawał w obronie swojego dobrego imienia, bo nic się nie stało złego i nie mogło przecież na to pilot Konieczny nieco tylko, albo i na niby obrażony wyszedł ze sterowni i poszedł do swojej kabiny, pewnie kląć w żywy kamień na ten głupi przypadek, swojego niezbyt pięknego lądowania. Tymczasem maszyna kosmiczna nie musiała ruszać się wcale z miejsca, tylko z zewnątrz zaczęła nagle zanikać i ginąć w bezmiarze Mezoarchaik, Neoarchaik, PaleoproterozoikPo kilkunastu minutach maszyna czasu przeniosła się o sześć milionów lat w przyszłość, przy czym na wielu ekranach pokazała się panorama ziemi w pierwszej właściwie epoce liczonej już jako ustalenie się lądów w Eo archaiku czyli dokładnie 4 miliardy lat od naszych Mezo Proterozoik, NeoproterozoikPo śniadaniu cała załoga zebrała się w sterowni, w sumie było w tej wyprawie dziesięciu naukowców, trzech archeo geologów, dwoje archeo zoologów, dwóch astronautów i sam kierownik wyprawy profesor Krasiczyński, resztę załogi poznamy za chwilę podczas swoich wystąpień dotyczących ekspedycji. Najwcześniejszy okres Hadeiku wyglądał tak, powiedziała matka i zaraz wyświetliła najbardziej ponury obraz z prapoczątków powstania ziemi, który niejako wyprawa celowo ominęła i znalazła się w samym końcowym jej okresie będącym już w miarę stabilną zaś po tym matka pokazała wykresy geologiczne w kolejności jakie mieli nasi podróżnicy i badacze ziemi PAN bo trzeba zdradzić w końcu i tą tajemnicę, kim byli dziwni podróżnicy w czasie. Jest to wyprawa aż do zarania czasów Polskiej Akademii Naukowej w Warszawie. A skąd dwa słońca na początku naszej opowieści? Zada pytanie baczny obserwator. Z bardzo prozaicznego powodu ziemianie musieli się przenieść na pewien czas, kilku dziesięcioleci aż do innego wymiaru przestrzeni w kosmosie, gdzie osiedli tymczasowo na planecie X gdyż nasze słońce puchło w zastraszającym tempie i już w roku 2028 zaczęło bezpośrednio zagrażać życiu na ziemi. Nim zostało technicznie doprowadzone do stanu zwykłej reakcji termonuklearnej w roku 2078. Ale to jest zupełnie inna historia wróćmy zatem do podróży w czasie na naszej planecie. Matka wyświetliła kolejne wykresy tym razem jeden po czym próbowała dalej ględzić o powstawaniu różnych i najwcześniejszych okresów w dziejach ziemi. Kiedy profesor zwołał na naradę po śniadaniu resztę swojej załogi. A ta zaczęła powoli wychodzić ze swoich kabin, całkiem zwyczajnie sobie ziewając, albo też w jakiś cywilnych i czasami niezbyt kompletnych strojach służbowych. Jako że dyscyplina na tym statku podróżującym w czasie nie była zbytnio wyważona na szali obyczajowo służbowej. Każdy z naukowców dobrowolnie wziął w niej udział i nie zwracano zbytniej uwagi na jakiś zbytnio ostry czy wręcz wojskowy tak zwany dryl służby. Podróż w czasie była i tak dość mocno niebezpieczna, że profesor nie przywiązywał zbytniej uwagi do ubioru swoich podwładnych, zresztą nic w tym nie było dziwnego gdyż sam był dość często roztargnionym i raczej dobrodusznym starszym panem. Jednak sprawy poznania naocznie najstarszych dziejów ziemi stanowiła dla całej załogi najwyższy nie zwracając na nic uwagi dalej referowała kolejne fazy powstawania ziemi, ukazujące dokładnie wszystkie okresy geologiczne naszej planety. Chociaż tu na tym pokładzie każdy je bardzo dobrze znał. Nie wiadomo czego chciał profesor od swoich załogantów, gdyż wszyscy rozeszli się do stołówki skąd smakowicie zalatywał zapach świeżo parzonej gorącej kawy. Niemal natychmiast po skończonym porannym posiłku jak wcześniej mówiliśmy, niemal cała załoga stawiła się już w komplecie ubrana w przepisowe służbowe stroje podróżne, czymś w rodzaju kombinezonów podobnych do kosmicznych, siedziała karnie w obszernej sterowni każdy przy swoim stanowisku badawczym i komputerze osobistym. Naradę rozpoczęto od tego iż sprawa podejścia do ustalonej wcześniej epoki była niemal na końcu przemieszczania się w czasie, i zegar aero chromatyczny pokazywał wchodzenie w okres Archaiku następującym niemal zaraz po Hadeiku. Wskazywał właśnie erę 4 miliardów lat od dwudziestego pierwszego wielu w roku 2099,skąd wystartowano w tą podróż. Rozważania podjął kierownik naukowy wyprawy docent Wojciech Pawlaczyk, tymi słowami. Koledzy i koleżanki wchodzimy właśnie w drugi najważniejszy okres naszej ziemi zwany Archaikiem, który jak wiecie zbadamy również dokładnie, poprzez wszystkie cztery jego części począwszy od zbliżającego się właśnie eoarchaku, poprzez kolejny paleoarchaik i neoarchaik. Gwoli przybliżenia okresu powiem kilka słów o geologicznych aspektach tej ery. I tak archaik stanowi najstarszy niemal okres dziejów naszej ziemskiej litosfery. Łączony jest on z protozoikiem i określa się ten okres wspólną nazwą Prekambru. Jeśli chodzi o temperaturę ta we wczesnym okresie archaiku wynosi już mniej niż 100 stopni Celsiusza. Tu też stygnąca magma utworzyła cienką warstwę choć jeszcze spękaną skorupę planety, powstały w tym okresie pierwsze skały magmowe i co ważne dla nas metamorficzne, a następnie skały osadowe i ziemię już otoczyła atmosfera, a jej skład to głównie wodór, niestety metan, i amoniak niezbyt przyjazne wychodzeniu na zewnątrz naszego pojazdu. Jest też tu dużo bardzo dużo pary wodnej. Występują też tutaj nieustanne procesy górotwórcze i dalej następują silne wybuchy wulkaniczne. Co możemy zaobserwować właśnie teraz na naszych monitorach wewnętrznych podczas przemierzania w okres archeum. Skały archaiczne występują i przetrwały przecież aż do naszych czasów, zwanych kontynentalnymi płytami tektonicznymi. Rozpoznać możemy w nich też najróżniejsze ślady deformacji tak zwanych orogenez, samijskiej, białomorskiej, kenorańskiej. A na samym styku z pograniczem proto mezoicznym zwanej algomijską. Następują w tym okresie znane państwu jako geologom tak zwane bardzo silne intruzje skał z uwagi na bardzo gęstą atmosferę w której skład wchodzą tak nieprzyjazne nam związki jak cyjanowodór, czy dla odmiany siarkowodór i dwutlenek węgla a sama atmosfera nie przepuszcza promieni słonecznych. Ten okropny okres przejdziemy we wnętrzu naszego statku na swoich stanowiskach badawczych. Panuje tam na zewnątrz pojazdu bardzo silne ciśnienie atmosferyczne i wynosi 0,10 M paskali. Więc nie mamy czego tam szukać prócz guza albo lepiej powiedziawszy być sprasowanym jak żelazkiem. Skały tutaj, moi drodzy też nie są pokryte jeszcze żadną roślinnością więc biolodzy na razie nic nie znajdą godnego uwagi. Po za tym ulegają bardzo szybko postępującej erozji na dodatek występują bardzo silne wyładowania atmosferyczne i jak mówiłem wielkie erupcje wulkaniczne. Jednak już w archaiku, możemy zauważyć powstające na naszej planecie życie, i dlatego okres ten jest bardzo też dla nas ciekawy. Pojawiają się tu przecież najstarsze formy życia archeany, zwane archeo bakteriami i bakterie Sinice dające pokłady występującego do naszych czasów tlenu. Reasumując, Proterozoik w jakimś sensie chronologicznym to drugi eon jeden z najważniejszych w dziejach ziemi, jest on młodszy od swego poprzednika archaiku a nieco starszy od eonu fanerozoiku. Jak wszyscy wiemy okres ten trwał w dziejach około dwóch miliardów lat, a tak w go czasie w jakieś pełne dwanaście godzin, zbierając oczywiście wszystkie dane jakie się da pozyskać poprzez czujniki zewnętrzne. Trwał albo możemy nawet powiedzieć trwa, bo jesteśmy tego świadkami za pomocą naszego cudu techniki, około dwa i pół miliarda lat nawet do pięciuset czterdziestu dwóch miliardów lat. Ale mniejsza z tym ile trwał, bo otóż w sensie chronostratygraficznym jest on wyższy w rozwoju od archaiku, niestety niższy od fanerozoiku. Proterozoik dzielimy na trzy eratemy a mianowicie paleoproterozoik, mezoproterozik, i oczywiście jego końcowe stadium zwany neoprotozoik. Wszystkie te sprawy nie są dla nas jako ekspedycji tak ważne jak sprawa jego klimatu. Otóż klimat podlegał tu bardzo silnym zmianom od samego początku i na jego końcu wystąpiły albo wystąpią w naszej percepcji, dwa ważne okresy bardzo ekstremalnie silnych a nawet można powiedzieć globalnych zlodowaceń. Dominuje tu znana wszystkim państwu, tak zwana ziemia śnieżkaHipoteza tak zwanej ziemi śnieżki jak wszyscy wiemy jest na tyle interesująca iż to jedyny taki przypadek iż cała planeta pokryła się grubą warstwą lodu. Co możemy właśnie zobaczyć na naszych ekranach monitorów jako że przechodzimy akurat przez ten ciekawy okres. Nagle przerwał tą tyradę młodszy geolog inżynier Paweł Jonatan. Panie docencie czy musi pan nam przynudzać o faktach które wszyscy znamy? Muszę pani kolego, muszę i to jest mój obowiązek zapoznać was z kolejnością eonów, A to z kolei wynika z samego faktu iż do kiedy warunki klimatyczne nie pozwolą nam na wyjście z wehikułu czasu i osobiste badania w terenie, wszystkie wczesne okresy musimy opisać zrelacjonować skatalogować i teraz niech pan nie marudzi i słucha dalej co mam do powiedzenia. Odciął się zgrabnie docent cała reszta zalogi uśmiechnęła się jak by pojednawczo. Jedynie profesor Krasiczyński zrobił tak kwaśną minę jak by miał zostać wystawiony właśnie na potężny wszechwładny mróz panujący na ziemi. Machną tylko ręką i powiedział, niech pan referuje dalej panie kolego. Na co docent ochoczo jako stary wykładowca, zabierał się do dalszej prelekcji, kiedy do pomieszczenia wpadł starszy pilot Karol Iwanicki, z oczami przerażonymi jak u królika na widok anakondy. Panie profesorze mamy awarię systemu. A co się do pioruna jasnego znowu mam popsuło albo sami co popsuliście? Zapytał nieco zdenerwowany profesor. Nic nie popsuliśmy tylko zawiesił się nam system uzdatniania wody i chyba dziś obiadu nie będzie. Nic nie szkodzi, odparł profesor jeden dzień na małej diecie niektórym z nas dobrze zrobi. To idźcie panie kolego i naprawcie to co się zawiesiło. Myślałem że coś gorszego się nam popsuło. Proszę niech pan panie docencie referuje dalej. Na co docent widocznie zadowolony bardzo, że może opowiadać dalej o tym co go co go najbardziej w życiu interesowało, podjął wykład o mrokach dziejów natychmiast. Nie czekając nawet na wyjście pilota Wańka. No więc proszę państwa, zagaił docent. Około dwóch miliardów trzystu milionów lat temu, albo mniej więcej w czasie w którym się obecnie znajdujemy, nastąpiło zlodowacenie hurońskie. Ma tutaj dla nas miejsce, bardzo szczęśliwa okoliczność bowiem bardzo znacznie wzrasta zawartość tlenu w atmosferze ziemskiej. W środkowej części Proezoiku klimat na ziemi jest bardzo stabilny, w końcu zmienia się na ciepły, nie następują nowe osadzania się lodowców. Jednak cały ten Eon kończy się bardzo szczęśliwie dla życia na ziemi gdyż zlodowacenia ustępują w mniej więcej okresie siedemset pięćdziesiąt miliardów lat temu aż do okresy Kriogenu przez środkowy Edikar w latach pięćset osiemdziesięciu milionów lat temu. Po których to wielkich zlodowaceniach dochodzi do ekspansji zwierząt wielokomórkowych a dalej już do następnych szybkich kroków w ewolucji życia na sprawie samej geologii muszę dodać co zainteresuje wszystkich geologów i nie tylko, a najwięcej szefa naszej ekspedycji, bowiem powoli będziemy mogli wyjść na zewnątrz statku i badać naocznie wszystkie interesujące nas aspekty badawcze. Bo oto skorupa ziemska staje się coraz to grubsza i co za tym idzie stabilniejsza, nasilają się w tym okresie procesy sydementacji a co za tym idzie powstaje coraz więcej skał osadowych. Tak proszę państwa w tym okresie zaczyna się właściwa niemal historia planety, nie umniejszając znaczenia wcześniejszych okresów. W tym tak długim okresie nastąpiło kilka orogenez, które to spowodowały istną metamorfozę wcześniej powstałych płyt i wulkanicznych a po części nawet plutonicznych niestety występuje to okres pewnego niszczenia górotworów. Miało to miejsce na pograniczu archaiku proterozoiku, jak na przykład orogeneza Karelska, hudsońska, gremwilska, bajkalska i wiele innych których nie będę wymieniał aby nie zanudzić całkowicie pan Jonatana który jako geolog to wszystko wie lepiej ode mnie. Ale też pod koniec Protezoiku następuje gwałtowny wzrost zawartości tlenu w powietrzu o czym już wcześniej paniom i panom wspomniałem. Zajmijmy się jeszcze przez chwilę sprawą życia w tym okresie, bowiem ewolucja organizmów żywych zapoczątkowanych w Eonie Archaiku znacznie przyspiesza prawdopodobnie około jednego miliarda dwustu milionów lat temu. Pod koniec tego okresu pojawiają się głównie jamochłony, ale i gąbki, pierścienice czy skomplikowane już bardziej stawonogi, co zainteresuje naszych biologów gdyż będą mogli pobrać próbki podczas wyjść eksploratorskich. Ale gwoli ścisłości i ku waszemu zaś naszych biologów jako przedstawiciele Flory żywej pojawiają się wiciowce, zielenice i krasnopory. Niestety życie to ogranicza się jedynie zgodnie z naszą wcześniejszą wiedzą do wód morskich i oceanicznych. Ale środowiska ekstremalne powszechnie zasiedlają kolonie archeowców i niezliczone kolonie bakteryjne. To tyle jeśli idzie o te sprawy natomiast jak wiecie jako archeobiolodzy skamienieliny są niezmierną rzadkością w dwudziestym pierwszym wieku naszej ery, a związane jest to z brakiem kostnego szkieletyzowania zwierząt. I na koniec o tym Eonie powiem rzecz istotną. Iż w badaniach naukowych nie udało się wyróżnić jednoznacznie skamielin przewodnich dla Protezoiku ale mamy wiele informacji o tym okresie między innymi z tak zwanej fauny ediriańskiej, która niestey nie występowała powszechnie, miała jednak szerokie spektrum w środowisku, a co ważne bardzo szybko ewoluowała i te środowiska będziemy mogli zbadać w następnej epoce w której się znajdziemy i będziemy mogli wyjść na tak zwane świeże Paleozoik i MezozoikA jeszcze jedno jako że Paleozoik jest to najstarsza Era Fanerozoiku my wyjdziemy na ląd już chyba, aż w samym Paleozoiku, jako że w tej wielkiej eksplozji ewolucyjnej. Jest tam co obejrzeć i dotknąć pod względami geologicznej jak i biologicznej struktury świata tego okresu. Obecnie zbadamy naocznie żywe okazy trylobitów, czy pazurnice, oraz wszelkich innych przedstawicieli jakie są dostępne w tym okresie Kambru. Zakończył prezentację okresu docent Pawlaczyk. Jak mamy daleko jeszcze, do pierwszego postoju? Bo zdało by się rozprostować kości, zażartował ni stąd ni zowąd profesor Krasiczyński. Bo przecież nie było mowy na razie na opuszczenie pojazdu z powodów bezpieczeństwa. Natomiast profesor Krasiczyński przez interkom, zapytał prowadzącego obecnie pojazd pilota Piotra co ten zaraz odpowiedział i zameldował się niemal po wojskowemu. Melduję panie profesorze że opuściliśmy zgodnie z pana poleceniami Prekambr i Proterozoik, a obecnie znajdujemy się pod wodą jak ustalaliśmy wcześniej, i zbliżamy się do strefy końcowej kambru a wczesnym ordowikiem. Na chronografie wskazywany jest obecnie dokładnie 498 milionów lat do naszych czasów i zgodnie z wiedzą wejdziemy w Ordowik za jakieś pięć minut. Wobec tego niech pan zwolni podróż w czasie do zera i przekaże obrazy na monitory do każdego pomieszczenia. I niech pan znowu gdzieś nie wyrżnie dziobem w dno albo gdzieś indziej. Spokojnie panie profesorze wszystko mamy pod kontrolą, odpowiedział nieurażony porucznik Konieczny. Po chwili słychać było cichy szum wyłączanego napędu jonowego używanego do podróży w przestrzeni ziemskiej jak i pod wodą. Na monitorach ukazał się obraz podmorskich głębin bardzo późnego Kambru i wczesnego okresu Ordowiku. Polonia przekształciła się niejako w okręt podwodny, i wolno sunąc przy samym dnie przekazywała aktualny obraz z zewnętrzna dno było porośnięte roślinami wodnymi a za chwilę w innym miejscu była kompletna pustka pod względem roślinności ale za to pojawiały się najróżniejsze zwierzęta a głównie trylobity, ale i glony, stawonogi, gąbki, czy strunowce Nad dnem morskim Polonia spędziła około dwóch godzin, po czym docent wydał polecenie wynurzenia się podejścia pod stały ląd aby obejrzeć istniejący tam porządek lub nieporządek rzeczy. Okręt wypłynął z głębokiej podwodnej eskapady pierwszej przecież od zatrzymania się na dłuższy czas aby w końcu podjąć jakieś konkretne badania. W międzyczasie matka jako główny komputer analizował wszystkie napływające dane o temperaturze tak powietrza jak i wody i wszystkiego co było konieczne aby wiedzieć. Wyświetliła na panelach bocznych Temperatura 20 stopni Celsiusza. Zawartość tlenu w atmosferze 12,5 procenta w objętości dwutlenku węgla zawartość wynosi około 4500ppm. Poziom wód morza z którego wyszliśmy to od 30 do 90 metrów od wierzchołku dna. Temperatura wody 16 stopni Celsjusza. Po czym zaraz pokazał się obraz samego brzegu i liczne zwierzęta za chwilę do rąk naukowców matka dostarczyła zebrane i poddane kwarantannie biologicznej próbki wyciągnięte i pobrane z morza uprzednio, na co uczeni zaraz rzucili się jak sępy na ofiarę na pustyni i zabrali się do skatalogowania jak i opisywania wydobytych pierwszych okazów których przecież podczas tej wyprawy mieli zamiar zebrać jak najwięcej. No a początek całkiem niezły powiedział docent do pan spojrzy na te różowe Namcalathusy. Wezwie pan doktor Jackowską niech je zaraz spreparuje i umieści w pracowni do dalszych badań. Powoli obrazy na zewnątrz pojawiały się i znikały jak w kalejdoskopie gdyż załoga nie chciała być w stanie jak by to określić, statycznym a to z kolei i dla własnego bezpieczeństwa ale po pobraniu próbek przesuwali się cały czas zgodnie z kierunkiem obecnie postępującego czasu, chociaż z prędkością zupełnie nie zależną od wschodów i zachodów słońca ale od własnych potrzeb i ochoty dla przy okazji zwiedzania, tego dawno przewiniętego jak na rolce filmu Sylur, Dewon, Karbon, PermPo chwili na monitorach pokazał się wspaniale rozrośnięty las dewoński, wprawdzie już z nieco późniejszej epoki, co przy osiągnięciach obecnej techniki nie było niczym zupełnie nadzwyczajnym, a różnica w krajobrazie była tak znaczna, że natychmiast to skłoniło załogę do zatrzymania się i obejrzenia naocznie całej dostępnej w pobliżu wehikułu czasu przyrody. Patrzcie państwo jakie cudowne tu lasy paproci drzewiastych, o wielkiej ilości widłaków, czy wszędobylskich skrzypów. Widać też powstające olbrzymie połacie torfowiskowe. Oraz rynio fity i inne ciekawe rośliny. Po czym na ekranach pokazała w kolejnych odsłonach się pełna gama Ordowickiej Fauny i były po prostu niesamowite, pierwszy raz człowiek mógł niemal dotknąć, dawno wymarłego świata, a ten na oczach wszystkich uczestników ekspedycji prezentował się doprawdy najokazalej jak tylko Ordowiku w pełni kwitł i aż raził swoimi kolorami wcale się nie wstydząc swoich prymitywnych kształtów. Cała obecna flora jak i fauna jak by celowo podchodziła coraz bliżej od obiektywy kamer i aparatów filmowych, te zaś nieustanie zapisywały każdy zauważony szczegół. Każdy z nich był bardzo, istotny dla poprawienia wiedzy człowieka o tym pradawnym świecie zwierząt, i niezwykłych roślin. Był to przecież pierwszy przystanek w tej wielkiej podróży przez dawno zapomniany okres w dziejach ziemi. Po chwili wehikuł przeniósł się w epokę Syluru, i znowu pokazywały kamery wszystko co było za mocnym jak najtwardsza hartowana stal kadłubem Polonii. Potrzeba wyjścia na zewnątrz wehikułu czasu, od samego początku wyprawy była niezrealizowanym snem dla wszystkich uczestników wyprawy, jednak obawy profesora Krasiczyńskiego o zdrowie powierzonej mu załogi, była niemal jak obsesja i na razie nic nie wskazywało na to iż ten akademicki wykładowca zezwoli na wyjście poza okręt. Jednak i sam w głębi duszy pragnął tego, jak niczego na widok tego niesamowitego dziwacznego potwora Ducleneosteusa aż się cofnęli odruchowo wszyscy naukowcy od monitorów gdyż nikt by nie chciał skończyć wyprawy, w takiej okropnej paszczy uzbrojonej w zębiska ostre jak szable ułańskie. Ten potwór przewyższał nawet dzisiejsze nasze rekiny ludojady czy zabójcze orki, w swojej nieokiełznanej krwiożerczości i chęci mordu dla, nie tyle zaspokajania własnego głodu, co raczej narzuconego przez tę prymitywną naturę czujnego jak barometr instynktu myśliwego, polującego na około na wszystko co się tylko znalazło w obrębie jego ślepiów i wielkich płytowych zębisków. Toteż obawy profesora były jakoś tam usprawiedliwione. Jednak wyprawa wysłana była po to aby badać naocznie, wszystko co było tu do zbadania i najważniejsze dotknięcia. Jednak puki co, wehikuł w czasie przeniósł się w powietrzu kilkanaście metrów nad ląd stały i dalej relacjonował i nagrywał wszystkie obrazy dewońskiej i jeszcze sylurskiej przyrody z najbliższej okolicy. dzieli się na (trzy epoki) paleocen, eocen i oligocen. paleogen. podokres trzeciorzędu ery kenozoicznej, dzieli się na: paleocen, eocen, oligocen. era. jednostka czasu w dziejach ziemi największa, dzieli się na okresy. podpunkt. każda z mniejszych całości, na które dzieli się punkt zasadniczy. eszelon. każda z części, na które Noc w Twyfelfontein nie minęła spokojnie, a to za sprawą zwierząt, których obecność była dokuczliwa. Jednak nie były to te dostojne olbrzymy, których pośrednią obecnością zachwycaliśmy się poprzedniej nocy, lecz mali niemal niewidoczni bzyczący krwiopijcy. Chyba przez większą część nocy zmagałem się z tym nieznośnym w Palmwag. fot Andrzej RakowskiAby pozbyć się tych skrzydlatych intruzów przyjąłem strategię wystawiania głowy, spod śpiwora, na przynętę i czekałem, aż te sztukasy wylądują na moim czole. Następnie przystępowałem do ataku z nadzieją, że unieszkodliwię napastnika. Jednak po kilku minutach sytuacja się powtarzała. Nie wiedziałem czy to ciągle jest ten sam komar, czy może nadleciał kolejny i to irytujące bzyczenie wciąż się powtarzało. Po jakimś czasie nie wytrzymałem i włączyłem latarkę, by sprawdzić czy na pewno zamki od namiotu są zasunięte. Zamki owszem, były zamknięte, ale od spodu przy zawiasach zionęły dwa otwory, które były zaproszeniem do nad wyschniętym korytem efemerycznej rzeki, które w czasie obfitej pory deszczowej staje się nieprzejezdne. fot. Andrzej RakowskiNie pospałem zbyt długo po tym jak się uporałem komarami, gdy już pojawiła się następna przeszkoda. Na zewnątrz wciąż była noc gdy obudziłem się zziębnięty, a ponieważ nie przygotowałem sobie ciepłych ubrań na taką ewentualność, to musiałem wyjść z namiotu i szukać polaru i spodni w bagażu. Trzecia pobudka, już o świcie, była wywołana przez drobne opady deszczu. Jednak jak szybko się zaczęły, tak jeszcze szybciej przestały. Spojrzałem na zegarek i uświadomiłem sobie, że dalsze spanie nie ma już sensu, lepiej wstać i szykować się do razu po śniadaniu wyruszamy w kierunku, znajdującego się w krainie Kaokoland, Opuwo. Kaokoland to kraina: obfitująca w koryta rzeczne, które nigdy nie wpadają do morza; którą przemierzają słonie o szerokich stopach; z mnóstwem tajemniczych kręgów na ziemi, wewnątrz których nie wschodzi żadna roślina; gdzie w sklepach natrafimy na klientów przyozdobionych w tradycyjny ubiór; a trudno dostępne drogi niemal pożerają opony; lecz przede wszystkim słynie ona z zamieszkującego go ludu Cyphostemma currorii, sukulent gromadzący wodę otoczony wszechobecnymi drzewami mopane. fot. Andrzej RakowskiPoruszamy się po wytyczonej i wijącej się, jak wąż, drodze, wśród niewielkich pagórków, zwanych przez miejscowych – pochodzącym z języka afrikaans – słowem koppie. Koppie są skalistymi pagórkami, których powierzchnia jest pokryta zwietrzeliną skalną, składającą się z różnej wielkości głazów. Porastająca je roślinność to, niemal wszechobecne, drzewa mopane, które pokrywają zbocza w nieznacznym pewnym momencie dostrzegamy, wyróżniające się kolorem pnia i konarów jasne drzewo, jest to okazja do postoju. Tym drzewem jest Cyphostemma currorii, znane również jako Butter Tree. Drzewo należy do rodziny sukulentów, czyli roślin gromadzących zapasy wody. Na taką nazwę z pewnością ma wpływ barwa pnia i gałęzi, która jest koloru masła. Porze suchej drzewa zrzucają liście. Drzewo kształtem przypomina baobab, lecz zwykle rosną one do 3m wysokości. Niekiedy drzewa osiągają wysokość przez potężne siły geologiczne krajobraz Kaokolandu. fot. Andrzej RakowskiPodczas gdy jedni podziwiają „drzewo masłowe”, to inni postanawiają udać się na tzw. stronę w celu załatwienia potrzeb fizjologicznych. Lecz spokój zakłóca odkrycie Gregory’ego na piasku obok jednego z samochodów. Jest nim wyraźny odcisk łapy wielkiego kota. Według Gregory’ego ślad został pozostawiony przez lamparta, i jak utrzymywał był świeży. Lamparty znane są z doskonałego podchodzenia ofiar, co można podsumować stwierdzeniem, że gdy go widzimy, to już jest za późno. Dlatego zbyt daleko się nie oddalamy i nie odchodzimy pozostawione na piasku przez lamparta. fot. Andrzej RakowskiOkoło wczesnych godzin popołudniowych zaczynami robić się głodni, a jedziemy przez niezamieszkane tereny. Gregory i Sacky utrzymują, że na pewno będzie miejsce, w którym będziemy mogli zjeść drugie śniadanie. Mają rację, po jakimś czasie dojeżdżamy do przydrożnego baru, którym jest samotny budynek z parkingiem i tarasem. Na tarasie są nakryte obrusami stoły, a na nich sztućce i szklanki, jak to zwykle ma miejsce w punktach gastronomicznych. Jest to tym bardziej zdumiewające, ponieważ jadąc nie widzieliśmy żadnych zabudowań. Dopiero siedząc na tarasie widzimy w oddali zabudowania jakiejś jest prowadzony przez energiczną i przedsiębiorczą kobietę z ludu Herero o imieniu Victoria ubraną w tradycyjny strój. Długa i niezwykle barwna sukienka miała krój z epoki wiktoriańskiej, czyli wąska w talii, a szeroka na dole. Co tworzyło sylwetkę kształtem zbliżoną do klepsydry. Całość wieńczyło nakrycie głowy, uszyte z tej samej tkaniny co sukienka, o trójkątnym kształcie, przy czym końcówki dwóch boków były wysunięte do przodu. Taki układ symbolizował krowie rogi. Krowy znajdują się w centralnym punktem w kultury Herero. Kobiety Herero zaczęły ubierać się w ten sposób w XIX w. pod wpływem żon energiczna i przedsiębiorcza właścicielka baru, ubrana w tradycyjnym stróju kobiet Herero. fot. Krzysztof GlegołaW budynku oprócz kuchni znajdował się sklepik, w którym można było kupić lokalne rękodzieło. Na ladzie ujrzałem piękne lalki Herero, które przedstawiały kobiety w tradycyjnych strojach. Jeszcze w Namibii nie widziałem tak pięknych lalek, nawet w drogich sklepach w Swakopmundzie czy Windhoeku. Gdy zabrakło lalek Victoria natychmiast wykazała się przedsiębiorczością i reakcją na zapotrzebowanie rynku. Chwyciła telefon w rękę i dokądś zadzwoniła. Po kilkunastu minutach pojawia się kobieta, która wykonywała lalki, z nową południu dojeżdżamy do Opuwo, największego miasta w regionie Kunene. Oficjalna liczba mieszkańców Opuwo wynosi 5 tys. mieszkańców, lecz nikt nie wie ile wynosi całkowita liczba ludzi przebywających w mieście z uwzględniająca migrantów, którzy przybywają do miasta w poszukiwaniu pracy. Niestety w Opuwo nie ma zakładów przemysłowych i miasto nie może zaofiarować pracy napływającym do miasta ludziom. W rezultacie mnóstwo kobiet, często z małymi dziećmi na rękach, koczuje na parkingach przed stacją benzynową, czy supermarketu w oczekiwaniu na turystów, którym mogłyby sprzedać własnoręcznie zrobione z Victorią, kobietą Herero. fot. Krzysztof GlegołaWydaje się, że dla turystów główną atrakcją są kobiety Himba, za którymi się „uganiają”, dla nich one są uosobieniem „tradycyjnej” lub „prawdziwej” Afryki. Himba prezentują się niezwykle efektownie. Ich skóra i włosy jest zaczerwieniona od otjize – pasty składającej się z masła i ochry (skała pylasta o barwie czerwonej), którą na siebie nakładają. Tradycyjny ubiór kobiet Himba to tylko skórzane spódniczki; metalowe i misternie wykonane ozdoby z metalu na szyi, przedramionach i na kostkach; i to próbują ustalić swoje miejsce w Namibii – młodym państwie, niepodległym od 30 lat. Przez co ich zwyczaje szybko się zmieniają się. Chociaż większość kobiet chodzi ubranych w tradycyjny sposób, to zaczęły one głosować, posyłają swoje dzieci do szkół i zaczęły liczyć bogactwo zarówno w gotówce, jak i w ilości posiadanego bydła. Mężczyźni Himba częściej mieszają tradycyjny ubiór ze współczesnym ubiorem „cywilizowanego” świata. Dzieje się tak dlatego, że mężczyźni mają większe szanse na znalezienie pracy w kobiety Himba prezentujące misterne dekoracja. fot. Krzysztof GlegołaW latach 80. ubiegłego stulecia ówczesna Afryka Południowo-Zachodnia dotknęła plagą suszy. Na domiar złego na jej terytorium trwała wojna partyzancka pomiędzy partyzantami SWAPO (Ludowej Organizacji Afryki Południowo-Zachodniej ang. South Western Africa People’s Organisation), walczącymi o niepodległość, a wojskiem RPA sprawującym kontrolę nad tym kulturze Himba, podobnie jak u Herero, krowy niezbędnym atrybutem ich tożsamości. Bogactwo jest mierzone nie ilością posiadanych pieniędzy, których Himba nie uznają, lecz wielkością posiadanego stada bydła. W latach 80. podczas wspomnianej suszy padło ponad 90% ich bydła. Wyglądało jakby ich kultura miała się rozpaść. Wiele rodzin przeniosło się do Angoli. Mężczyźni z powodu potrzeby posiadania pieniędzy, a braku innych środków do przeżycia, przyłączali się do armii południowoafrykańskiej i brali udział w zwalczaniu partyzantów. Pozostali, którzy nie byli w stanie się wyżywić napłynęli do Opuwo w poszukiwaniu pomocy fryzury kobiet Himba. fot. Krzysztof GlegołaKozy, które są wytrzymałymi zwierzętami, pomogły utrzymać się przy życiu wielu Himba w trakcie suszy, gdy ci stracili większość swojego bydła. Nawet w obecnych czasach kozy pozostają dla nich bardzo ważne, gdyż nie posiadają rytualnego znaczenia, jakie posiadają krowy i mogą być zabijane dla mięsa lub sprzedawane za nastaniem pokoju i obfitych opadów deszczu w latach 90. Himba odbudowali swoje stada i we współpracy z międzynarodowymi aktywistami zablokowali projekt budowy tamy, której wybudowanie miało spowodować zalanie odziedziczonych po przodkach ziemie wzdłuż rzeki Kunene. Wraz z niepodległością Namibii Himba skorzystali również z nowych możliwości jakie dawał im rząd – edukacji dzieci w objazdowych szkołach; kontroli dzikiej przyrody i turystyki na swoich ziemiach. Niestety, zmiany klimatyczne, wobec których stają nie tylko Himba, są ogromnym wyzwaniem dla ich skalisty pagórkek pokryty zwietrzeliną skalną, jakich wiele znajduje się w Namibii. fot. Andrzej Rakowski Do Opuwo przyjeżdżamy w godzinach wczesnopopołudniowych. Po zakwaterowaniu w Opuwo Country Lodge udajemy się na spotkanie z przewodniczką – Oune, która nas oprowadzi po wiosce Himba. Oune, której imię w języku otjiherero oznacza „kim ona jest”, jest rodowitą Himba, lecz porzuciła tradycyjny styl życia i przeniosła się do miasta. Z Oune spotykamy się przed supermarketem, gdzie zrobimy zakupy, które będą formą naszej zapłaty za wizytę w wiosce. Kupujemy najpotrzebniejsze produkty czyli wodę butelkowaną, olej, ryż, mąkę itp. W sklepie widzimy jak szybko świat się zmienia, jak materializuje się pogląd o zderzeniu kultur. Przed jedną z lodówek z produktami mlecznymi stoi kobieta Himba, która najzwyczajniej załatwia znajduje się kilka kilometrów poza miastem. Ostatnie kilkaset metrów jedziemy z dala od drogi przez rzadki las drzew mopane, który wygląda jak młodnik. Ledwo zatrzymujemy się, a już naprzeciw nam przybywają dzieci, które na każdej szerokości geograficznej są ciekawe. Niektóre z nich chwytają nas za ręce inne po prostu się przypatrują. Po zostawieniu zakupów mieszkańcom wioski podążamy za Oune, która przedstawi nam ich obyczaje, a w zasadzie pokaże nam to, co Himba mają ochotę ujawnić, gdyż niechętnie odkrywają się przed obcymi. Himba nawet dla innych Namibijczyków wciąż pozostają tajemniczy. W wiosce nie ma mężczyzn, którzy wędrują ze swoimi tradycyjnego tańca kobiet Himba. fot. Krzysztof GlegołaJesteśmy prowadzeni do jednej z chat, w której młoda kobieta demonstruje nam rytuał pielęgnacji ciała polegający na nacieraniu skóry czerwoną pastą. Jest nią otjize – mieszanina sproszkowanej ochry (skała pylasta) i masła, którą kobiety Himba wcierają w skórę i we włosy. Ten zabieg sprawia, że przybierają one kolor jasnobrązowy, który o zachodzie słońca przybiera efektowny odcień. Nieodłącznym elementem rytuału jest czynność oczyszczania ciała, która polega na przykładaniu do ciała koszyka kształtem przypominającego pułapkę na ryby, w którym znajdują się rozżarzone kawałki drewna. Koszyk jest przykładany do ciała i gorące powietrze oczyszcza naszemu krokowi towarzyszy spora grupa dzieci. Niektórzy z nas, jak podejrzewam z dobroci, rozdało im upominki, jednak tym gestem czynimy więcej szkód niż pożytku. Jedni otrzymali kredki, inni kolorowanki, lecz nikt im nie wytłumaczył co mają z tym robić. Co oczywiste współpracy między nimi nie ma, gdyż zazdrośnie strzegą tych nieprzydatnych gadżetów. Owszem pokazano im jak puszczać bańki mydlane, lecz mógłbym się założyć, że po wyczerpaniu się płynu te plastikowe zabawki zostaną porzucone. Pomiędzy chłopcami dochodzi do kłótni, starsi i silniejsi wyrywają młodszym „prezenty”.Wszystko to sprawia, że mam rozterki nad zasadnością tych spotkań. Niemal wszyscy turyści przybywający do Namibii chcą odwiedzić wioski Himba, zawsze podkreślają, że nie chcą aby to były pokazowe wioski określając ich mianem cepelii. Chcą aby były autentyczne, lecz nie zdają sobie sprawę z konsekwencji tych wizyt. Gdyż sami przyczyniają się do postępujących zmian. Na całym świecie wypieranie rdzennych kultur wygląda tak kultur, wizyta turystów w wioskach Himba zawsze kończy się zagrożeniem dla tradycyjnego stylu życia, który jest poddawany wpływom obcych kultur opartych na nowoczesnych technologiach. fot. Krzysztof GlegołaSpołeczeństwa ludzkie od wieków poddawane były wpływom sąsiednich kultur, w wyniku czego ulegały mieszaniu się i zmianom. Jednak współcześnie ludzie, dobra i pomysły przemieszczają się znacznie szybciej, rozprzestrzeniają miejsko-ukierunkowaną opartą na nowoczesnych technologiach kulturę, która rozprzestrzenia się wokół globu w czasie kilku dekad. Trafne jest stwierdzenie Moniki, że nie ma już tej dawnej Afryki, aczkolwiek nie jestem pewny kontekstu w jakim to powiedziała. Wydaje się, że jest to trend nieodwracalny i nawet ludzie, którzy starają się chronić tradycyjnego stylu życia nawet się nie zorientują, gdy zaakceptują nowoczesne w schronisku na tarasie nad basenem słuchamy opowiadań Jarka i oglądamy zdjęcia z jego wyprawy do sponiewieranej konfliktami wewnętrznymi Somalii. Słuchamy opowieści, o tym jak w tych trudnych warunkach ludzie starają się urzeczywistnić marzenia, które zmieniają ich kraj i są nadzieją, że pokój na dłużej zawita w Rogu Afryki. Niestety zmagam się ze zmęczeniem, co nie pozostaje niezauważone przez głównego prelegenta, który wprawia mnie w Himba po rytuale oczyszczania i nacierania skóry ochrą. fot. Andrzej RakowskiNastępnego dnia, jak zwykle po śniadaniu, wyruszamy w dalszą podróż. Dzisiaj przed nami przejazd przez najgęściej zaludnioną część Namibii, zamieszkiwaną przez rdzennych Owambo, do Parku Narodowego Etoszy. Jednego z najwspanialszych miejsc do oglądania dzikiej przyrody w Afryce w scenerii jakby wyjętej z innego świata. Gdy w 1907 roku utworzono Park Narodowy Etoszy był to wtedy największy rezerwat dzikiej zwierzyny na świecie. Jego powierzchnia obejmowała wtedy ponad 80 tys. km². Do czasów współczesnych obszar Etoszy zmniejszył się prawie czterokrotnie i obecnie jej powierzchnia liczy nieco ponad 22 tys. km², czyli w przybliżeniu tyle ile województwo zewnętrzne parku są ogrodzone, nie bez przyczyny, gdyż w Etoszy żyje mnóstwo niebezpiecznych dla ludzi zwierząt. Etosza oferuje romantyczny obraz Afryki – wodopoju otoczonego dziką zwierzyną. Taki obraz jest pierwowzorem tętniącej życiem i zatłoczonej oazy wystawionej na bezlitosne działanie promieni słonecznych. Codziennie tysiące roślinożerców, różnego kształtu i rozmiaru, wędruje po kamienistym gruncie w poszukiwaniu życiodajnej wody, którą w porze suchej mogą znaleźć w naturalnych lub sztucznych wodopojach, podczas gdy oportunistyczni drapieżcy wyczekują bacznie obserwując wędrujące acz zarazem niezwykle efektowne, ozdoby Himba. fot. Krzysztof GlegołaKrajobraz wschodniej części parku jest zdominowany przez rozległą nieckę o powierzchni prawie 5 tys. km², która de facto jest pozbawionym roślinności solniskiem. W zachodniej części Etoszy, która dopiero przed kilkoma laty została udostępniona wszystkim odwiedzającym, charakterystyczną cechą krajobrazu są dolomitowe powierzchnia niecki, która jest widoczna z przestrzeni kosmicznej, jest pokryta wyschniętą i wybieloną glebą. Pprzez większą część roku, o ile nie przez cały rok, niecka jest sucha. Słowo etosza, od którego wywodzi się nazwa parku, w języku Ndonga oznacza „wielkie białe miejsce”, co dokładnie oddaje wygląd tego odludnego miejsca. Pierwotnie w tym miejscu znajdował się ogromny zbiornik legendy w tym miejscu była mała wioska. Jej mieszkańcy zostali napadnięci przez wrogie plemię. W wyniku napaści zginęli wszyscy mieszkańcy z wyjątkiem jednej kobiety, która z żalu wylała z siebie tak wiele łez, aż powstało słone jezioro. Z upływem czasu woda wyparowała i pozostała tylko wyjaśnienie zaniku jeziora uwzględnia działanie potężnych sił. Około 35 tys. lat temu, w wyniku ruchów tektonicznych, zasilająca jezioro rzeka Kunene zmieniła kierunek, co doprowadziło do wyschnięcia zbiornika. Obecnie tylko rzeki Ekuma i Oshigambo zasilają nieckę wodą, lecz dzieje się to jedynie w czasie obfitych opadów w porze deszczowej. Przy obecnych zmianach klimatycznych zjawisko napełnienia misy jeziora wodą występuje raz na kilka lat. Wtedy tylko wschodnia część niecki jest zalana wodą i tylko na głębokość 10cm, co i tak sprawia, że odbywa się tutaj niezwykły spektakl życia. Niecka staje się wtedy lęgowiskiem dla tysięcy Andrzej RakowskiZ powodu wielkiej bioróżnorodności fauny w Etoszy jej interesujące dzieje geologiczne są niedostrzegane. Na dnie niecki zalega warstwa skały osadowej – caliche, jej główny skład to węglan wapnia (kalcyt). Jednak to co zdumiewa to znajdujące się na powierzchni tysiące kamieni różnej wielkości – największe nie przekraczają 20cm średnicy. Te kamienie to stromatolity, powstałe z sinic wapienne struktury należą do najstarszych form żywych organizmów na Ziemi. Ich intensywny rozwój był związany z rozrostem powierzchni kontynentów, a tym samym szelfów kontynentalnych, które były siedliskiem życia tych glonów. Największe zróżnicowanie stromatolitów przypadało na proteozoik, czyli drugi eon w dziejach Ziemi trwający od około 2,5mld do około 540mln lat temu. Na początku kambru stromatolity były na skraju wyginięcia. Dlatego zdumiewa fakt, że przetrwały do czasów obecnych. Najbardziej znane stanowiska ich występowania to zat. Rekinów w Australii oraz w Parku Narodowym Torres del Paine w Patagonii w Chile. Dlatego nic dziwnego, że są nazywane żywymi w Parku Narodowym Etoszy, stary niemiecki fort Namutoni. fot. Andrzej Rakowski Erupcja tego wulkanu była zjawiskiem znikomym w porównaniu z oddziaływaniem wielkich prowincji wulkanicznych, powodujących wielkie wymierania w dziejach Ziemi. Dostarczyła do atmosfery ziemskiej zaledwie ok. 120 mln ton dwutlenku siarki w czasie 8 miesięcy.
mniej niż eon ★★★ ERY: tworzą eon ★★★ AION: eon, termin religijno-filozoficzny u Homera, Heraklita ★★★★ sylwek: ARCHAIK: najstarszy eon w dziejach Ziemi ★★★ PREKAMBR: najstarszy eon w dziejach Ziemi ★★★ FANEROZOIK: najmłodszy eon w dziejach Ziemii ★★★★★ sylwek
Eon (z łac. aeon z gr. αἰών aiōn 'czas, trwanie, wiek, wieczność') [1] – największa formalna jednostka geochronologiczna, dzieląca się na ery i wynosząca co najmniej 500 mln lat. Eon odpowiada jednostce chronostratygraficznej (jednostce skalnej) o nazwie eonotem. W historii geologicznej Ziemi ustanowiono w zasadzie trzy eonyŚrodkowym okresem kenozoiku był neogen trwający od 23 mln do 2,6 milionów lat temu. Wyróżniamy w nim miocen i pliocen. Powstały wtedy Andy, Alpy, Himalaje, Morze Śródziemne oraz Przesmyk Panamski. 2,6 mln lat temu zaczął się czwartorzęd, który trwa do dziś. 11 700 lat temu zakończył się plejstocen, czyli epoka lodowcowa.
Eony: Hadeik poprzedni okres: powstanie Ziemi następny okres: archaik nieformalna jednostka stratygraficzna w randze eonu, odpowiadająca okresowi w dziejach Ziemi, przed i w trakcie formowania się skorupy ziemskiej Hadean – 4567,17- 4000 mln lat temu 4 mld lat temu zakończył się eon ( Hadeik), on poprzedzał Archean Planeta stygła, brak organizmów żywych NXTAISW.